Walka o ssanie - co, ile i dlaczego powinny ssać nasze maluchy?
Smoczka, kciuka, tetrę, czy podtykaną super często pierś? Temat stale dla nas aktualny i często dręczący myśli... Bo wiemy już, co u nas wygrało, nie wiemy tylko, czy to dobrze :)


Smok - pomimo całej mojej sympatii do tych mitycznych stworzeń, a nieco mniejszej do przedmiotów na ich cześć nazwanych - do Zośki nie przemówił. Nie dała się nabrać żadnym kauczukowym ani silikonowym ciamkaczom, plując nimi w dal jak zawodowiec, niekiedy wysyłając w ślad spożyty wcześniej posiłek......
Nie, ona nie da się oszukać.

Podobnie jak z piciem z butli - za pierwszym razem, "próbnym", moje mleko wypiła z butelki zachłannie i sprawnie. Za drugim razem wypiła z oporami, i domagała się później piersi. Za trzecim razem zrobiła 2 łyki i zbojkotowała. Ostatnio odmówiła definitywnie. I więcej prób nie będzie - z resztą, potrafi już pić z doidy cup, więc jakby zaszła potrzeba podania jej odciągniętego mleka, myślę że dałaby sobie radę... Choć na pewno posiłek bez oryginalnego opakowania to dla niej nie to samo. Ale koniec dygresji! (ach te smoki, rozpraszają ;))

W każdym razie, mimo licznych prób podania Zosieńce "uspokajacza" w pierwszych miesiącach życia, rezultat był zawsze ten sam, zgoła odmienny od uspokojenia. Bywało, że udało się nam przytrzymać jej smoczek w pyszczku, bywało, że ciamkała go (z oporami), skoro już trzymaliśmy - ale smoczków na gumce nie robią, a trzymać się nie da w nieskończoność ;P Jednak NIGDY nie udało się jej podetkać smoka w celu uspokojenia. Nigdy. Kiedy była zmęczona lub zbolała, jedyną formą uspokojenia (prócz piersi, ale nie podawałam jej raczej poza porami karmienia, bo to pogorszyłoby ból powodowany silną nietolerancją laktozy) było ssanie swoich łapek, a później kciuka. A jaki jest sens podtykania smoczka, którego musisz przytrzymywać dziecku w buzi, a który i tak wypluje, albo wypchnie wsuwanym w to miejsce kciukiem? Ot, walka z wiatrakami. Odpuściliśmy więc próby zastępowania smoczkiem kciuka - a próbowaliśmy początkowo z chyba każdym rodzajem, w tym z cudnie naturalnym, kompletnie kauczukowym. Zosia ma bardzo silną opinię w tej kwestii, którą w końcu zaakceptowaliśmy.

Ale wcale nie jest łatwo, bo o ogólną akceptację otoczenia jest znacznie trudniej. Ile się człowiek nasłucha komentarzy, ile rad, a nawet straszenia wizjami zabiedzonego dziecka z krzywymi zębami, odrzuconego przez rówieśników, z poranionym kciukiem, ssanym do niemalże późnej starości... Brrr!
Rady pochodzące od rodziny - czy to mojej, czy lubego - są szczególnie męczące. Zwłaszcza, że owe rodziny powinny mieć świadomość, że ani ja ani mąż jako oseski nie tolerowaliśmy i nie używaliśmy smoczków. No więc kurka, czemuż służyć ma rada "oj przyzwyczaj ją lepiej do smoczka" i "trzeba smoczka jej widać kupić"? Smoczków mamy pełne pudełko, skoro przez minione miesiące przetestowaliśmy ich całkiem pokaźną ilość. A przyzwyczajanie - ujmę to tak, z przyzwyczajaniem Zośki do smoka byłoby chyba jak z praktykowanym przez niektórych treningiem zasypiania poprzez wypłakanie. Bo może i po wielkich trudach, płaczach i cierpieniu kiedyś Zośka dałaby sobie zastąpić paluszki smokiem. Może. Ale jakim kosztem? Tego zdecydowanie sprawdzać nie zamierzam.

Kiedy zorientowałam się, że nasze dziecię jest Ssakiem przez wielkie "S", i że smoczkom mówi stanowcze "nie", zaczęłam szukać uspokojenia w książkach i w sieci. I na szczęście nie cały świat uważa ssanie kciuka za klęskę i armagedon! Ba, są nawet takie persony, jak np. znana większości rodziców Tracy Hogg (nie jestem wielką fanką, ale szanuję), autorka "Języka niemowląt", które ssanie kciuka pochwalają i zalecają podawanie dzieciom smoczka tylko do ok. 3 miesiąca życia, czyli póki nie osiągnie pełnej kontroli, pozwalającej mu "znaleźć" własny kciuk. Patrząc na to z psychologicznego punktu widzenia, nietrudno zauważyć, jak wielki jest to krok w rozwoju dziecka - osiągnięcie zdolności samouspokojenia to naprawdę coś!
Zatem może nie taki diabeł straszny...?

fragment "Języka niemowląt" Tracy Hogg
Najbardziej zapadł mi chyba w pamięć artykuł "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o ssaniu kciuka, lecz wstydzicie się zapytać", aż się pokuszę o cytat:

"Tutaj, jak w każdej innej dziedzinie istnieją różnice indywidualne. Jednym wystarcza pierś, inni muszą się wspomagać smoczkiem, lub kawałkiem szmatki znajdującej się w zasięgu ręki, a jeszcze inni nie wyobrażają sobie życia bez kciuka w ustach. Jeśli jesteście rodzicami tych ostatnich, macie zasadniczo dwa wyjścia. Pierwsze, pogodzić się z rzeczywistością. Drugie, pogodzić się z rzeczywistością. Pozostaje jeszcze trzecie, najbardziej kompromisowe rozwiązanie: pogodzić się z rzeczywistością."

Wybraliśmy więc te najbardziej kompromisowe rozwiązanie ;-P

Naprawdę, nie trzeba mi mówić o wszystkich potencjalnych problemach z tym związanych. Wiem, że ssanie kciuka może stać się nałogiem, że może stać się nagminne, a trwające po ukończeniu 3 roku życia stanowić realne zagrożenie dla prawidłowego zgryzu i mowy naszej pociechy. Tyle że u tak maleńkiego dziecka wszelkie ingerencje w ten nawyk uważam za ryzykowne i mało sensowne - jest za małe, by wytłumaczyć, a szarpać się z dzieckiem nie zamierzam, obwiązywać rączek czy oklejać paluszków tym bardziej.

Obserwujemy Zosię. To wg. mnie jedyne, co możemy zrobić w tej chwili, prócz oczywistego zajmowania rączek zabawą i zaspokajania wszelkich potrzeb bliskości. Zośka nie ssie nieustannie, robi to w konkretnych momentach:

  • ze zmęczenia
  • z nadmiaru bodźców - potrzeby wyciszenia
  • z głodu
  • z nudy
  • gdy coś ją boli
  • po jedzeniu dla przedłużenia przyjemności (je teraz 5-6 minut, a nie zaspokaja to jej potrzeby ssania)
Nie trzyma paluszka w buzi gdy śpi, wypluwa od razu po zaśnięciu. Nie trzyma gdy się bawi. Nie ssie też jednego, wybranego kciuka, oba jej pasują ;) Łatwo jej go zabrać z buźki, gdy ssie z nudy, lub po jedzeniu, natomiast trudno, gdy jest zmęczona lub zbolała - wtedy trzeba po prostu ją utulić, gdy się uspokoi lub zaśnie zapomni o kciuku. A wybór kciuka nad smoczkiem ma także swoje banalne zalety - nie trzeba go szukać gdy dziecko płacze, nie gubi się, w nocy także bez naszego zaangażowania sam znajduje drogę do dzióbka. No i wyparzanie też można sobie darować ;))

Obecnie ciężko jest ocenić sytuację, bo chyba ząbki są w drodze - generalnie pcha do buźki wszystko, stale (do tego stopnia, że wyciąganie jej z buźki tetry przypomina wyciąganie magikom chusteczki z rękawa... ;)).
Nie wiem jak to będzie się rozwijać. I pewnie, że się martwię. Ale wierzę, że poznawanie świata zajmie Małą na tyle, że kciuk nie będzie potrzebny. Mam nadzieję, że nie będzie konieczności sięgania po "babcine" sposoby na kciukowy odwyk...

Jak to wygląda u Waszych maluszków? Macie jakieś - oby pocieszające - doświadczenia z kciukowymi przebojami?

10 komentarzy:

  1. Moja córa nie dostawała smoczka. Owszem, ssała palce, ale mniej więcej do 8 miesiąca życia. Potem, gdy nauczyła się sięgać po zabawki, gryzła zabawki (ale już nie ssała). Nigdy nie zabraniałam jej ssać palców, bo bardzo ładnie się przy tym uspokajała i zasypiała, czasami wręcz pomagałam jej trafić z paluchem do buzi. Teraz ma niecałe półtora roku i nie mamy ani problemu palców, ani problemu odstawiania jej od smoczka. Łatwiej i szybciej też było nam przejść na kubek (nie niekapek!) Ważne, żeby nie skupiać się na tym za bardzo, bo zamiast oduczyć, można zwrócić na palce całą dziecka uwagę. Ważne jest, aby głupie rady puszczać mimo uszu - też cały czas słyszałam, że żałuję dziecku smoczka (a teraz jestem równie złą matką, bo żałuję niekapka), ale prawda jest taka, że dzieci przyzwyczajone do smoczków po ich odstawieniu sięgają często po palce - i to zazwyczaj z nimi jest problem. Twoja córka jeszcze jest za mała, żeby ją spisywać w tym temacie na straty :) Acha, jedyną osobą, która wyciągała palce z buzi mojego dziecka na siłę, była moja teściowa - na szczęście widziałyśmy się rzadko :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło przeczytać coś z pozytywnego doświadczenia! :)
      u nas jedyną osobą stale wyciągającą Zosi kciuka z buzi jest teść... ;) A etap niekapków i butelek też pomijamy, Zosik już pije z kubka (doidy cup, a jak dorwie to i mojego ;)). Mam nadzieję że i z paluszkami nie będzie problemu!

      A prawdę mówiąc osobiście dużo bardziej przeszkadza mi widok dwulatka ze smoczkiem w buzi, niż ciamkającego kciuka - zwłaszcza że ten pierwszy jest często elementem stałyjm, czy się bawi, czy mówi, a kciuka trzeba wtedy automatycznie wyjąć.
      Dziękuję za wpis, nie dam się zakręcić i nie będę na to zwracać uwagi :) pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Te wszystkie zatkane smoczkami dwulatki, trzylatki w pampersach, czteroletnie dzieci w wózkach spacerówkach, pięciolatki non stop ciamkające kukurydziane chrupki i tak dalej... To dowód na to, że nowoczesne pomysły cywilizacyjne uwsteczniają, zamiast rozwijać. Śmieszne jest to, że uważamy za normę robienie w pieluchę do 4 roku życia i ciąganie smoczka, ale karmienie piersią np. powyżej roku za wynaturzenie.

      Usuń
    3. Ano, tacy "postępowi" jesteśmy...
      Ufam jednak naturze i własnym instynktom (Zosinym także :))

      Usuń
  2. Spokojnie, nie ma co się zamartwiać za wczasu...:)
    JA widzę, po swojej córce, że z wielu rzeczy "wyrasta, dojrzewa" - jak zwał tak zwał....ale dzieci im starsze tym wszystko w nich samych się zmienia...wiadomo są wyjątki, bo ja po dziś dzień spotykam i widzę dzieci w wieku 3, a nawet 4 lat ze smoczkiem (!!!) To już jak dla mnie lekka przesada.

    Dlatego sądzę, że i kciuk się znudzi, bo będzie coś bardziej interesującego :)

    P.S. Gabrysia nienawidzi smoczka i ma odruch wymiotny od początku jak tylko głupiej matce przyszło do głowy by jej zaproponować :D teraz jest zabawką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, czyli to wcale nie takie niebywałe, że dziecko nie daje się oszukać głupim gumowym wymysłom! :))
      Mam nadzieję, że odkrywanie świata zajmie ją bardziej niż ciamkanie kciuka...

      Usuń
  3. ja nie mam doświadczenia w tej materii, ale mam większe zaufanie do matki natury niż wymysłów cywilizacji, która jak widać nie tylko niszczy naszą planetę, ale nawet relacje ludzi, którzy powinni dawać sobie wsparcie;) Nie przejmuj się nadto tymi smoczkowymi radami:) Siły:):) pozdrawiam:)

    http://www.alelarmo.blogspot.com/ dla Mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Faktycznie, ja też ufam bardziej naturze i instynktom niż wszystkim wymysłom współczesności... :)

      Usuń
  4. No i mamy ten sam "problem". Moja córeczka ma już skończone 2 latka i ciągnie ciągle kciuka, a jak Jej zabraniamy to robi sobie z tego zabawę i pakuje go do ust na przekór nam :) Ciężki to temat. Pewnie tez go kiedyś poruszę na naszym blogu i wstawie fotki to zobaczysz jak wygląda zgryz Młodej. Ortodonta czeka nas na bank. Pozdrawiam, Mama A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech, mało to pocieszające... no ale 2-letnie dziecię zbyt dużo rozumie i dobrze wie czego chce. Trudna sprawa... Czekam z niecierpliwością na wpis!
      i trzymam kciuki by kciuk stracił niebawem swą atrakcyjność :) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń

PS. Jeśli nie chcesz się logować, wybierz opcję "Nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię